Wszyscy zgodzimy się ze stwierdzeniem, że obecnie mamy potężną modę na produkty EKO. Ludzie coraz częściej zaczynają zwracać uwagę na to, czy to co wkładają do garnka nie jest nadmiernie spryskane pestycydami i innymi chemikaliami, oraz czy zostało wyprodukowane w w miarę naturalnych warunkach. Czyli ogólnie czy będzie to miało lepsze składniki odżywcze i będzie dla nas zdrowsze.
Sam też jestem zwolennikiem bardziej naturalnych produktów i tych EKOlogicznych. Jednak niestety, gdzie są pieniądze zawsze znajdą się cwaniacy, chcący na tym nie do końca "ładnie" zarobić. Rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który ma działkę rekreacyjną nad jeziorem na jednej z polskich wsi. Ma sąsiada, który jest właścicielem dużych połaci ziemi.
Odbył kiedyś z owym sąsiadem bardzo ciekawą rozmowę. Otóż okazuje się że na 2 leżących obok siebie polach (nie pamiętam czego uprawa się tam znajduje) zasiane jest to samo. Jedno pole podchodzi pod "eko" produkty, które ten rolnik sprzedaje znacznie drożej. Drugie pole zwykłe po zwykłej cenie.
Do czego zmierzam? Podczas tej rozmowy, rolnik (właściciel tych 2 pól) stwierdził, że tak mu się bardziej opłacało. Bo z tego eko pola zarabia znacznie więcej, skąd mają pochodzić "niby" ekologiczne produkty. A jak on opryskuje pole, to nie patrzy czy tam pryśnie mniej czy więcej. Znaczy pryska tylko pole 2, ale że tak powiem.. nie skupia się na tym, żeby to 2 pole EKO było nietknięte niedozwolonymi dla ekologicznych upraw chemikaliami.
Wydaje mi się, że są to oszukańcze praktyki. I mam pytanie do osób z branży, którzy faktycznie w tym siedzą, czy takie rzeczy są dozwolone? Czy nikt nie sprawdza zawartości jakichś nawozów, środków chemicznych, czy innych niedozwolonych w produktach eko związków? Odechciało mi się produktów eko.. po takiej historii, bo skąd mam wiedzieć, czy dane warzywo czy owoc oznaczane jako eko, nie pochodzi z krańca takiej uprawy i jest tak samo spryskane chemikaliami, jak produkt NIEeco?
Zapraszam do dyskusji, bo już sam nie wiem co mam myśleć.
|